sobota, 24 października 2015

Wodospad Wilczki w Kotlinie Kłodzkiej

Choć Kotlina Kłodzka obfituje w atrakcje geograficzne i turystyczne, to wodospadów w niej jak na lekarstwo. Jedynie wodospad Wilczki koło Międzygórza ratuje honor i to nie byle jak - ma 22 metry i jest drugim, co do wielkości wodospadem Sudetów.





Dojazd do wodospadu nie jest problemem, od trasy 33 do Czech należy odbić w stronę Międzygórza. W dobrym stanie droga zaprowadzi nas bez zbędnych rozgałęzień prosto nad wodospad, koło którego znajduje się hotel i duży parking.



Teren wokół wodospadu jest bardzo dobrze zagospodarowany choć stanowi oficjalny rezerwat. Wokół wodospadu poprowadzone są trasy turystyczne, wyznaczonych jest kilka miejsc obserwacyjnych po obu stronach rzeki, którą można pokonać dzięki mostkowi. Zagospodarowanie wodospadu miało miejsce w XIX wieku jeszcze pod zarządem księżnej Marianny Orańskiej, więc nie razi sztuczną nowoczesnością. Przyroda rozwija się tu świetnie i zmiany dokonane przez człowieka nie są tu bardzo widoczne. Najbardziej dzikim wodospadem Sudetów jest Wodospad Podgórnej, w Kamieńczyku mamy złożony system pomostów i schodków, ale jedynie ten drugi jest zbliżony rozmiarowo. Niestety nie da się zejść na dół, co jeszcze bardzie uatrakcyjniłoby wizytę w tym miejscu. Ponoć kiedyś istniały schodki prowadzące na dół.



Wizyta w tym miejscu może potrwać pół godziny ale można tez nastawić się na kontemplację i zaszyć się w jakimś kącie. Dzięki licznym barierkom jest dość bezpiecznie choć należy pamiętać, że poruszamy się na górnej krawędzi wysokiego wąwozu. Miejsce jest bardzo przyjemne, zacienione i na pewno warte odwiedzenia. Nie ma biletów a ani grup.








—- Polecamy:
logo latarki sklep
Rozświetlamy ciemność – profesjonalne latarki LED dużej mocy. Kod rabatowy 5% dla czytelników bloga: word47 http://latarkisklep.pl
----

wtorek, 8 września 2015

Złoty Pociąg - gdzie jest?

Wybieracie się na poszukiwania do Wałbrzycha? Dziś można to zrobić nie ruszając się z fotela... W końcu mamy XXI wiek i Internet. Możemy zobaczyć więcej i lepiej niż będąc na miejscu nawet dysponując dronem.

Dziś poszukamy Złotego Pociągu, ukrytego według Legendy pomiędzy 61 a 65 km trasy Wrocław Wałbrzych, czyli zaraz za Świebodzicami. Najlepiej posługiwać się takim namiarem: Lubiechów, Wałbrzych. Stamtąd jest najbliżej do Zamku Książ, dokąd podziemną bocznicą miał dojeżdżać pociąg. Dworzec na Zamku Książ nie został odkryty, nie wiadomo na jakim poziomie miałby się znajdować i czy został ukończony.Być może w Lubiechowie istniał tylko schron dla pociągu?

Złoty Pociąg – źródła i korzenie legendy

Wg. ostatnich doniesień, ponoć od firmy XYZ, pociąg ma znajdować się bliżej 65km niż 61km. Możliwe też, że nie znajduje się w podziemnym tunelu a został zasypany w sztucznie utworzonym wąwozie lub w pobliżu stromego stoku poprzez wysadzenie murów oporowych. Pociąg ma mieć długość 150 metrów co też ma znaczenie.

Znamy miejsce, zobaczmy jak wygląda. Potrzebować będziemy programu Google Earth. Dostępne w Google Maps zdjęcie satelitarne to nic z potęga Google Earth, gdzie możemy zobaczyć topografię terenu. Odpalamy program i wpisujemy Lubiechów, Wałbrzych. Poniżej nazwy miejscowości wije się kształcie litery S linia kolejowa. To gdzieś tutaj ukryty jest złoty pociąg. Aby uzyskać wrażenie trójwymiarowej żywej mapy wciskamy lewy SHIFT i lewy klawisz myszy. Pociągamy mysz do siebie i krajobraz staje trójwymiarowy. Kółkiem przybliżamy się i oddalamy. Na początek warto zorientować się przestrzeni - uchwycić Zamek Książ i Lubiechów.



Podejrzane wzgórza przed Lubiechowem:








Widok na trasę kolejową ze Świebodzic do Wałbrzycha. Po prawej stronie może być ukryty pociąg. Wysokość wzniesień uwypuklono x3  (Narzędzia/Opcja/Uwydatnianie Wzniesiesń). Interesujący wydaje się obszar niezalesiony,


Dzięki linijce można przekonać się ile miejsca zająłby pociąg (żółta kreska):


Przeciągając ludka na ulice można podejrzeć Street View.


Kompletny rzut na podejrzaną okolicę... Czy pociąg tutaj jest? Dziś jeszcze nie wiemy na pewno.




Teraz sięgnijmy po mocniejsze działo w arsenale informatycznym. To technologia LIDAR, laserowego skanowania terenu dzięki, której uzyskano NMT - Numeryczny Model Terenu z rozdzielczością 1m. Opis jak z niej skorzystać znajdziecie tu:

http://sudety44.blogspot.com/p/geoportal.html

Pokażę tylko efekty.

Zwykła ortofotomapa. Fragment "S"ki torów kolejowych za Lubiechowem.



Ta sama mapa włączonym cieniowaniem:


Tu już tylko cieniowanie. Można rozpoznać, które wąwozy są naturalnego pochodzenia (płyną w nich koryta potoków) a które mogą wyglądać na antropogeniczne. Obszar, który wydawał się podejrzany na Google Earth (pamiętacie żółtą kreskę?) tu okazuje się dolinką wyrzeźbioną przez potok. Dlatego też brakowało tam drzew:


Zbliżenie:






Przypatrzmy się terenowi poniżej, po lewej stronie torów jest nienaturalne wypłaszczenie, teren jakby zniwelowany przez człowieka. Wzgórze jak sztucznie ścięte... W jednym miejscu na dole widoczny jar niewiadomego pochodzenia.


A to podejrzane miejsce bliżej 65km, czyli samego Wałbrzycha:


A to wybrane podejrzane miejsca pomiędzy 61 a 65km trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych. Widzicie okrąg w środku - jest tam jakby zasypany wlot tunelu, przed nim hałda z urobkiem a prowadzi do niego od trasy kolejowej zniwelowany teren. Z prawej klasyczne umiejscowienie wlotu tunelu. Po lewej wersja ponoć obecna.

Teraz należy zdobyć odpowiednie zgody, wybrać się w teren z georadarem i... odkrywać. Wywiad satelitarny nie sięga na razie pod ziemię. NA RAZIE..



—- Polecamy:
logo latarki sklep
Rozświetlamy ciemność – profesjonalne latarki LED dużej mocy. Kod rabatowy 5% dla czytelników bloga: word47 http://latarkisklep.pl
----



niedziela, 6 września 2015

Złoty pociąg, słowo o georadarach typu FMCW

Początek września. Odkrywcy pociągu ujawnili się, ponoć w obawie o własne życie. Wojewoda Dolnośląski skierował na miejsce wskazane przez poszukiwaczy wojsko z zadaniem wykluczenia istnienia pociągu. Tok oficjalny sprawy zaczyna wyglądać tak, jakby do akcji weszły tajne służby z zadaniem wyciszenia tematu pociągu. W międzyczasie wieść o odnalezionym pociągu z czasów drugiej wojny rozchodzi się po świecie i na miejscu mamy już dziennikarzy z Chin, Australii i nie wiadomo jeszcze skąd.

Najważniejsze, że pojawili się znalazcy, znamy adres strony ich frmy i znajdujące się tam oświadczenie:

OŚWIADCZENIE ANDREASA RICHTERA I PIOTRA KOPERA


Najwięcej szumu w mediach wzbudza znajdujący się na tej stronie obraz pionowego szybu uzyskany z georadaru KS700:


Jaka masa bzdur wylała się z Internetu na temat tej grafiki jest aż zadziwiająca. Część dziennikarzy uznała wykres za tzw. "zdjęcie złotego pociągu", które widział Generalny Konserwator Zabytków. Pojawili się "eksperci" twierdzący, że diagram to fotomontaż. Właściciel firm z innymi georadarami (GPR) uznali, że KS700 to bubel i mieli go kilka lat temu choć powstał w 2003 roku. Szyb to szyb, musi być pionowy. Jest to przykład z oferty firmy operującej georadarem, nic więcej.

Niemiecki KS-700 kosztuje ok. 16000$ i działa na zupełnie innej zasadzie niż klasyczne georadary. To FMCW: frequency-modulated-continuous-wave (FMCW) ground penetrating radar (GPR). Nie używa jednej długości fali do penetracji gruntu. Potrafi ją zmieniać adaptacyjnie tak, aby uzyskać najlepsze wyniki. Georadary typu FMCW  mają lepszą rozdzielczość od georadarów starej generacji operujących na jednej długości fali.

Tu (IEEE Xplore Digital Library) jest przykład pracy naukowej na temat tej metody z 2009 roku:
Study on Signal Processing of FMCW Ground Penetrating Radar

Tutaj jest adres producenta georadaru:
http://www.ks-groundradar.com/groundradar/ks700_groundradar.html

Tu jest artykuł opisujący zasadę działania Georadaru FMCW z 2010r:

http://mwrf.com/test-and-measurement/check-chirp-effects-fmcw-gprs

Schemat blokowy georadaru FMCW ze strony http://mwrf.com/


W tym kontekście wypowiedzi ekspertów o rzekomej podróbce można wytłumaczyć nieznajomością najnowszych technik. Ciekawe czy georadar, który użyje wojsko ma również FMCW. Jeżeli nie, odkrycie może pozostać nie potwierdzone...

—- Polecamy:
logo latarki sklep
Rozświetlamy ciemność – sklep z profesjonalnymi latarkami LED dużej mocy. Kod rabatowy 5% dla czytelników bloga: word47 http://latarkisklep.pl
----








środa, 2 września 2015

Złoty Pociąg – źródła i korzenie legendy

—- Polecamy:
logo latarki sklep
Rozświetlamy ciemność – sklep z profesjonalnymi latarkami LED dużej mocy. Kod rabatowy 5% dla czytelników bloga: word47 http://latarkisklep.pl
----


Słuchając doniesień mediów o „Złotym Pociągu” można odnieść wrażenie, że jest to zupełnie nowe odkrycie. Nieprawda. To po prostu pierwszy raz, kiedy tematowi eksploracji skarbów Dolnego Śląska udał się przebić do tzw. „mainstreamu”. Wszystko zostało opisane już wielokrotnie na łamach książek czy specjalistycznych czasopism jak „Odkrywca”. Były audycje telewizyjne, szczególnie w lokalnych mediach. Tak więc, temat Złota Wrocławia i zaginionego pociągu nie jest nowy. Dlatego postanowiłem sięgnąć do prywatnego księgozbioru i sprawdzić, które książki opisują szeroko lub chociaż wzmiankują legendy, które stały się źródłem dzisiejszego odkrycia „złotego pociągu”

Jedna z pierwszych pozycji, która dość skrótowo porusza kwestie Zamku Książ, Lubiąża, Riese, Podziemi Wrocławia i wielu innych dolnośląskich „legend” o skarbach, to
„Tajemnice Ukrytych Skarbów” – Joanny Lamparskiej, wydawnictwa Asia Press 1999r.
Poznajemy w niej Tadeusza Słowikowskiego, najstarszego badacza historii o zaginionym pociągu na 61 kilometrze trasy kolejowej Wrocław – Wałbrzych. Jest mowa o przewożonych w nim gazach bojowych, które miały zostać ukryte przed aliantami.W książce jest też rozdział o „Złocie Wrocławia” wraz z przedstawieniem osoby Herberta Klosego, kapitana niemieckiej policji, któy uczestniczył w jego ukrywaniu. Asia Lamparska nie łączy tej książce legend o złocie Wrocławia i zaginionym pociągu. Przewertowałem pozostałe pozycje autorki, w tym „Tajemnicze Podziemia” i niestety nic więcej o zaginionym pociągu i Złocie Wrocławia nie znalazłem. Aha, teraz zmienił się kilometr na 65. A właściwie to wlot tunelu ma być gdzieś pomiędzy 61 a 65 kilometrem.

Tak naprawdę prawdziwą biblią tematu najsłynniejszego skarbu na Dolnym Śląsku, czyli tzw. Złota Wrocławia, jest książka „Złoto Generałów - służby specjalne PRL na tropie skarbów III Rzeszy". Autorzy tej pozycji to: Jacek M. Kowalski J. Robert Kudelski, wyd. Octopus Centre, Wrocław 2005r. Trzeba przyznać, autorzy że odrobili zadanie. Zebrali informacje z archiwów IPN, w tym protokoły przesłuchań Herberta Klosego przez SB w 1953 roku, kiedy wydało się, że był on członkiem SS i kapitanem policji niemieckiej. To właśnie od tych przesłuchań zaczęła się legenda na temat „Złota Wrocławia”, złota ściąganego od mieszkańców i zakładów jubilerskich w bezpieczny aczkolwiek przymusowy depozyt. Herbert Klose pozostał po wojnie na terenie Polski ale nikt nie wie dlaczego. Przypuszczenia są takie, że miał pilnować ukrytych skarbów. Klose pod koniec wojny szukał na Dolnym Śląsku miejsc zdatnych do ukrycia depozytów zebranych w listopadzie 1944r w Prezydium Policji we Wrocławiu. Miało to być 56 hermetycznie zamkniętych skrzyń od 50 do 200kg oraz inne zwykłe skrzynie, w których miały znajdować się depozyty złota od ludności. Prawdopodobnie miało to uchronić ludność cywilną przed poszukiwaniem u nich „trofiejnego” złota przez czerwonoarmistów. Herbert Klose przyznał się, że szukał potencjalnych skrytek ale nie brał udziału w finalnej akcji jego ukrywania.

Co ważne: Herbert Klose brał udział w akcji ukrywania skarbów ponieważ był weterynarzem i umiał obchodzić się z końmi oraz jeździć konno. Depozyty planowano ukryć w trudnym terenie, dlatego było to istotne. Swoje rekonesanse po miejscach na skrytki odbywał właśnie konno. Ponoć właśnie z powodu upadku z konia Klose nie mógł brać udziału w ostatniej fazie ukrywania depozytów...Ponoć...

W książce opisano działania służb PRL w poszczególnych lokacjach wskazanych przez Klosego:
  • Zamek Grodna koło Jeleniej Góry
  • Góra Ślęża koło Wrocławia
  • Góra Wielisławka na Pogórzu Kaczawskim
  • Lubiąż
  • Domek Myśliwski koło Małego Stawu w Karkonoszach
  • Karpniki w Rudawach Janowickich
  • Huta Julia koło Szklarskiej Poręby
  • Miedzianka w Rudawach Janowickich
  • Tunel w rejonie Staniszowa, koło Jeleniej Góry
  • Miłków koło Jeleniej Góry
  • Zamek Chojnik koło... Jeleniej Góry


Wg. zeznań Klosego, dowiedział się on później, że depozyt podzielono i ukryto w kilku miejscach. Jeden z kolegów zdradził mu też, że wraca ze Śnieżki. I to wszystko co wiadomo na temat ukrycia Złota Wrocławia. Zeznania jednego świadka, nie potwierdzone. Powstała na tym źródle legenda daje o o sobie znać co parę lat w mediach. Ostatnio szczególnie głośno.

Jak można zauważyć, w zeznaniach Herberta Klose nie pojawia się ani pociąg, ani tunel, ani nawet Wałbrzych. Dlatego trzeba mieć szaleńczą odwagę aby wiązać sprawę zaginionego pociągu ze Złotem Wrocławia. Musiałaby nastąpić całkowita zmiana planów.


Inne źródła warte uwagi w kwestii Złotego Pociągu:

„Wojenne Sekrety Lubiąża” (Kowalski, Kudelski, Rekuć, Technol 2010), opublikowana jest w niej notatka Służby Bezpieczeństwa, w której napisano „wciąż do odnalezienia mamy zasoby złota i platytny z banku częstochowskiego, wrocławskiego, zbiory muzeów wrocławskich (...)”. Głównym tematem książki jest Lubiąż jako miejsce działania tajnej fabryki. Jest też sporo informacji nt. złotego depozytu z Wrocławia, podobnych do tych zawartych w książce „Złoto Generałów”.

„Twierdza Hitlera” Bartosz Bącal – praca na temat dobrze zbadanego bunkra kolejowego Hitlera w Stępinie i tunelu w Strzyżowie. Tunel na 65 km może mieć bardzo podobną konstrukcję więc mogą być tu zawarte cenne wskazówki dla ew. eksploratorów tunelu w Wałbrzychu.

„Podziemia III Rzeszy, Tajemnice Książa, Wałbrzycha i Szczawna-Zdroju” - bardzo interesująca książka uchylająca rąbka tajemnic nazistów w Wałbrzychu, szczególnie utajnionych chodników kopalnianych, w których miano prowadzić prace nad bronią atomową. Jeżeli chodzi o zamek Książa, to autor sugeruje że ukryto w nim... skarby klasztoru z Monte Cassino. Ani słowa o 65 km. Lektura warta zachodu, bo opisuje jak wielka i skomplikowana jest struktura podziemnych korytarzy po Wałbrzychem i jak mało o nich wiemy.


Jak to na Dolnym Śląsku - coś, gdzieś, po co ? Kletno.

Podsumowując, źródła naszych dwóch legend:
  • zaginiony pociąg w Wałbrzychu - Tadeusz Słowikowski na podstawie relacji zaprzyjaźnionych Niemców i powierzchownych badań w terenie,
  • Złoto Wrocławia – na podstawie zeznań byłego SS-mana Herberta Klose przez SB

Przesłuchanie przez SB w 1953r. to chyba nie były żarty. Klose musiał wyjawić dużo prawdziwych faktów, może nie 100% ale musiał być wiarygodny inaczej nie dano by mu spokoju. Logika poszukiwań skrytki prowadzi do trudno dostępnych, nie skomunikowanych terenów. A tu nagle pojawia się pociąg. Nie raczej, raczej to mało prawdopodobne. Klose mógł odwiedzić kilka lokacji więcej niż wspomniał w zeznaniach ale raczej nie wiedział nic o Riese i nie miał tam wstępu. Gdyby Niemcy z Prezydium Policji we Wrocławiu znali takie miejsce jak tunel w Wałbrzychu to użyliby go i nie robili zbędnego rekonesansu.

Jest jeszcze trzecia legenda, której źródeł nie pamiętam ale postaram się wkrótce odnaleźć. Legenda, która doskonale zazębia się i uzupełnia z legendą o zaginionym pociągu. Jest to legenda o ukrytym pod Zamkiem Książ tajnym dworcem kolejowym siedziby Hiltera. Najbliżej do Zamku Książ jest właśnie z... 65 kilometra linii kolejowej Wrocław-Wałbrzych.






Zobacz też: 

Złoty pociąg w Wałbrzychu, gorączka poszukiwań



c.d.n.


—- Polecamy:
logo latarki sklep
Rozświetlamy ciemność – sklep z profesjonalnymi latarkami LED dużej mocy. Kod rabatowy 5% dla czytelników bloga: word47 http://latarkisklep.pl

wtorek, 1 września 2015

Jaskinia Niedźwiedzia, tu czas się zatrzymał...

Jaskinia Niedźwiedzia, tu czas się zatrzymał...



Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie posiada doskonała reputację jako wysoce wartościowej atrakcji turystycznej i jest od lata magnesem przyciągającym turystów odwiedzających region. Obowiązkowy punkt szkolnych i zakładowych wycieczek od czasów późnego PRL-u. Historia jej odkrycia jest niezwykła, a o zawartości i nieocenionych walorach naukowych wiadomo od dawna. Dodatkowego smaczku dodają odkrycia nowych sal na początku XXI wieku.




Prawda jest jednak taka, że odwiedzając otoczenie jaskini w 2015 roku widzi się przygasającą gwiazdę. Inwestycje dokonane w XX wieku, pawilon i trasa turystyczna była na owe czasy nowoczesna i na pewno robiły bardzo pozytywne wrażenie. Niestety odwiedzając obecny stan obiektu ma się wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu. Część muzealna wyposażona jest w niedziałające i archaiczne makiety okolicy. Czas zastąpić je wizualizacjami 3D, które mogłyby stać się atrakcją samą w sobie. O toaletach nie wspominając... Całemu pawilonowi i otoczeniu należy się solidne odświeżenie.





Zawartość jaskini robi wrażenie ale pozostaje wrażenie niedosytu. Szata naciekowa jest wspaniała a trasa w miarę dobrze przygotowana technicznie tyle, że krótka... 300 metrów to niezbyt dużo. Największa 100 metrowa Sala Mastodonta nie została jeszcze udostępniona i raczej nie ma takich planów. Jaskinię zwiedza się w 15 osobowych grupach co przy dość wąskich korytarzach jest mało komfortowe, cały czas na kogoś się wpada a osoba robiąca zdjęcie skutecznie blokuje ruch (wszędzie są barierki). Podświetlenie sal również mogłoby być bardziej efektowne ale tu rozumiem kompromis pomiędzy ingerencją człowieka a atrakcyjnością miejsca, choć wykucie sztucznych korytarzy między salami i tak zmieniło to miejsce na zawsze. Przewodnik przegania nas z jednego miejsca na drugie, wiadomo idzie następna grupa. Brakuje chwili spokoju i kontemplacji.




Pamiętajmy aby zarezerwować zwiedzanie co najmniej miesiąc wcześniej! Z parkingu można dostać się Meleksem (10zł od osoby) lub na nogach łagodnie pod górę w ok 20 minut. Trzeba odebrać bilet co najmniej 15minut przez planowanym wejściem, bo może zostać sprzedany komuś innemu. Miejsce to umykało moim wcześniejszym eksploracjom właśnie głównie ze względu na jego popularność i konieczność rezerwacji, co przez pewien czas możliwe było tylko telefoniczne, o ile jakimś cudem dodzwoniliśmy się. Teraz jest lepiej, można wykorzystać Internet. Pamiętajmy: na górze nie ma zasięgu żadnej sieci komórkowej! W okolicy jaskini znajduje się kilka satelitarnych atrakcji jak Muzeum Ziemi, Ogród Japoński w Starym Wapienniku i Kopalnia Uranu.




Na Dolnym Śląsku znajduje się wiele podziemi udostępnianych do zwiedzania ale są to większości wytwory człowieka. Jedyna naturalne bardziej rozbudowane podziemie poza Jaskinią Niedźwiedzią to Jaskinia Radochowska, nie posiada ona jednak szaty naciekowej.


Po drodze do Jaskini napotkamy opuszczony kamieniołom z małym jeziorkiem, gdzie można oddać się kontemplacji. W jeziorku z czystej wody zainteresowaniem przygląda się nam ławica rybek, zaczepiają nas olbrzymie kolorowe ważki, bosko!

\





Warto zabrać pustą butelkę na darmową wodę mineralną wypływającą ze zbocza w miejscu próbnego odwiertu wykonanego kiedyś w poszukiwaniu rudy. Woda jest bardzo smaczna i całkowicie darmowa!



—- Polecamy:
logo latarki sklep
Rozświetlamy ciemność – sklep z profesjonalnymi latarkami LED dużej mocy. Kod rabatowy 5% dla czytelników bloga: word47 http://latarkisklep.pl


niedziela, 30 sierpnia 2015

Złoty pociąg w Wałbrzychu, gorączka poszukiwań

Lato 2015, wybucha gorączka poszukiwań pociągu nazwanego w mediach „Złotym Pociągiem”. Według najbardziej sensacyjnych wersji odkryty został pociąg pancerny z okresu II wojny światowej załadowany 300 ton złota. Dwóch odkrywców zgłasza się do Starostwa Powiatowego w Wałbrzychu z informacjami o znalezisku i żądaniem 10% znaleźnego. Podobno pociąg znajduje się 70 metrów pod ziemią w Wałbrzychu, ukryty w tunelu. Znalazcy posiadają jedynie dość dokładny obraz pociągu z georadaru nowej generacji, na którym da się rozpoznać nawet położenie działek przeciwlotniczych. O odkryciu piszą media na całym świecie a ponoć do Wałbrzycha ściągają ekipy telewizyjne z Australii i Kanady.

Jedno z najczęściej zadawanych pytań: jak to możliwe aby ukryć pociąg o długości 150 metrów bez pozostawienia śladów? Przecież to nie igła!

Tak? Złóżcie sobie razem dwa poniżej opisane fakty:

a) Dolny Śląsk to region położony na pofałdowanym terenie. Płasko jest na Równinie Wrocławskiej ale już 60 km od miasta Wrocław zaczynają się pierwsze pasma górskie, jak Góry Sowie, Góry Bardzkie, Góry Wałbrzyskie. Jeszcze bliżej bo 20km położona jest samotna i tajemnicza Góra Ślęża, no i wzgórza Strzelińskie. Do tego mamy dwie olbrzymie Kotliny: Jeleniogórską i Kłodzką. Każda otoczona wysokimi górami: Masyw Śnieżnika, Karkonosze, Rudawy Janowickie. Dochodzą też odludne Góry Izerskie, Góry Złote i wiele innych pasm. To wszystko sprawia, że teren Dolnego Śląska poprzecinany jest wąwozami, górami i przełęczami. Jeżeli przejeżdżaliście kiedyś drogą międzynarodową z Wrocławia do Kudowy Zdroju to nie doświadczyliście tego o czym piszę, bo największe drogi poprowadzone są naturalnymi obniżeniami. Wystarczy jednak skręcić z głównej trasy aby znaleźć się w innym świecie – górskich serpentyn, przełęczy i przepaści. Wybierzcie się górską trasą ze Złotego Stoku do Lądka Zdroju lub na Srebrną Przełęcz w Górach Sowich. Przejdźcie od Lądka Zdroju przez Sienną do trasy na Kłodzko. Kilka dróg zostało poprowadzonych bardzo wysoko, jak na przykład trasa do Zieleńca lub Przełęcz Okraj, gdzie wjeżdżamy samochodem na wysokość 1046m.

Widok na Góry Bardzkie



b) Dolny Śląsk to region o olbrzymich tradycjach przemysłowych i górniczych. Choć utracił znaczenie jako region przemysłowy po masowym rabunku mienia przemysłowego w 1945 przez Rosjan, to pozostała nieskończona liczba sztolni, po wojnie w większości nie użytkowanych. Od średniowiecza szukano srebra, złota i innych minerałów, skąd na przykład wzięła nazwę miejscowość Srebrna Góra. W Złotym Stoku znajdują się jeden z większych i bardziej tajemniczych obszarów wydobywczych. To jednak nic w porównaniu do przemysłowego wydobycia węgla - w Nowej Rudzie i Wałbrzychu powstały olbrzymie kopalnie, z wieloma szybami i poziomami chodników. Do tego musiała powstać rozbudowana infrastruktura kolejowa z tunelami, bocznicami i pomocniczymi kolejkami wąskotorowymi.

Widok na Karpacz i Kotlinę Jeleniogórską


W górzystym terenie prowadzą liczne linie kolejowe, aby wyprostować ich przebieg buduje się tunele. Jeżeli był jeden nieukończony cywilny tunel lub wojskowy budowany na przykład w ramach projektu Riese to doskonale mógł nadawać się do ukrycia pociągu. Wystarczyło wysadzić wjazdy, rozebrać tor i zamaskować ślady, co jest do zrealizowania w 1-2 dni. Na Dolnym Śląsku istniało kilka tuneli mających służyć za schron dla pociągów, którymi uwielbiał przecież podróżować Hitler. Jeden z nich znajduje się u podnóża Gór Sowich i nie został zasypany.



Brakujący dworzec


Wspomniany już kompleks Riese, zespół tajemniczych budowli podziemnych w Górach Sowich posiadał kolej wąskotorową. Wszelkie materiały dostarczane pociągami musiały zostać przeładowane na wagoniki kolejki wąskotorowej. Dlatego mało prawdopodobny jest związek Riese z zaginionym pociągiem. Jest jednak jeden podejrzany obiekt zaliczany do projektu Riese – Zamek Książ. Posiada rozbudowane i wykończone przez nazistów podziemia zamknięte przed eksploracją poprzez umieszczenie w nim sejsmografów PAN. Do tej pory nie odkryto dworca kolejowego a istnieje legenda o jego istnieniu pod ziemią. Hitler często podróżował pociągami i wątpliwe jest aby nie mógł dojechać nim bezpośrednio do swojej kwatery. A Zamek Książ znajduje się na terenie Wałbrzycha. Tunel wykorzystany do ukrycia znalezionego pociągu miał zapewne prowadzić do Książa a jego budowa był utajniona. Idealne miejsce na ukrycie pociągu.



Dlaczego dopiero teraz?


Poszukiwania „Złota Wrocławia” trwają od lat 50, od czasu pojawienia się słynnych zeznań Herberta Klosego, który pomagał w jego ukrywaniu. W latach 80 XX w. dość mocno w poszukiwania zaangażowany był rząd PRL. Natomiast opowieści o zniknięciu pociągu w okolicach Wałbrzycha krążyły już od końca wojny. Miejsce jego ukrycia było typowane od dawna. Bardzo mało prawdopodobne wydaje się, aby obie historie łączyły się. Są to dwie niezależne legendy, nikt w środowisku poszukiwaczy nie używał określenia „złoty pociąg”, bo złoto miał wywieźć konwój ciężarówek. Każda poszukiwawcza praca terenowa wymaga zdobycia pozwoleń i kosztuje. W przypadku zawałów skalnych wydaje się szczególnie kosztowne. Najczęściej robi się odwierty próbne różnej średnicy lub odkrywkę z użyciem koparek. Nikt nie zdecyduje się na poszukiwania i poniesienie kosztów bez bardzo wyraźnych wskazań na istnienie poszukiwanego obiektu. Krąży kilka hipotez dlaczego dopiero teraz udało się zlokalizować pociąg:
  1. Odkrywcy pociągu czekali na zmiany w prawie, które umożliwią uzyskanie znaleźnego,
  2. Umierający „strażnik” wskazał na łożu śmierci miejsce ukrycia pociągu,
  3. Postęp techniki w obszarze georadarów, zwiększenie zasięgu i precyzji

Najbardziej prawdopodobna wydaje się teza związana z georadarami. W telewizji TVN prezentowano jeden z najnowszych o zasięgu penetracji 70m z trójwymiarowym modelowaniem podziemnych obiektów. To co widać było na ekranie budziło podziw precyzją . Poprzednie generacje georadarów wymagały umiejętności interpretacji rozmazanych wykresów. W prezentowanym w TVN materiale obraz podziemnych obiektów był wyraźny, czytelny i jest szansa na rozpoznanie np. działek przeciwlotniczych na pociągu.


To już? Zniknie kolejna legenda... Szkoda, bo chodzi o to aby gonić króliczka, a nie go złapać. Z drugiej strony być może będzie można pooglądać autentyczny pociąg pancerny. Istnieje jednak poważne ryzyko, że postęp techniki zabierze Dolnemu Śląskowi kolejnych kilka tajemnic.
Widok z Zamku Książ na okolice Wałbrzycha, tam może być ukryty pociąg...
CDN

Zobacz też :

Złoty Pociąg – źródła i korzenie legendyhttp://sudety44.blogspot.com/2015/09/zoty-pociag-zroda-i-korzenie-legendy.html


—- Polecamy:
logo latarki sklep
Rozświetlamy ciemność – sklep z profesjonalnymi latarkami LED dużej mocy. Kod rabatowy 5% dla czytelników bloga: word47 http://latarkisklep.pl